Kiedy w zeszłym tygodniu przeczytałam informację o przedszkolnych warsztatach "robienia ludzików z ziemniaka i dyni", w ogóle nie zamierzałam się na nich pojawić. Z racji tego, że moja młodsza pociecha jest jeszcze w wieku "nieczytającym" ;) sprawa wydawała się łatwa do załatwienia - po prostu nie dowie się, że coś takiego ma się odbyć i znając jego zapał do wszelkich robótek manualnych, wcale nie będzie narzekał.
Wczoraj spotkałam się z wychowawczynią Adasia, która, rzuciła na do widzenia:
- To widzimy się jutro na warsztatach ! Wszyscy będą!
- Yyyy, warsztaty ???, Wszyscy będą?? ...bo wie Pani my mamy karate po południu, no i ... no dobrze będziemy.
;(
Jakież było moje dzisiejsze zdumienie, kiedy faktycznie wszyscy się pojawili! O moje złe podejście do tematu oskarżam "sweet - nie sweet november" no i "superpełnię" ;) ;) ;)
W jeszcze większe zdumienie wprawił mnie fakt, że bardzo dobrze się bawiliśmy!!! (była z nami również starsza córka, której też się bardzo podobało).
Przyznaję ... w ciągłym odliczaniu do końca listopada, o mało nie umknęły mi piękne, zwykle chwile ... z ziemniakiem, dynią ... i moimi dziećmi. Tym bardziej się cieszę, że jednak skorzystałam z "warsztatów", bo sama poczułam się jak dziecko ;)
No i warto pokazać prace "współtwórców" z naszego stolika:
SZCZĘŚLIWOSTKA na dziś to kolorowe od farb, posklejane od kleju paluchy moich dzieciaków i moje, które powinny częściej być ... kolorowe i posklejane ;)




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz