Miniony weekend obnażył konszachty Stycznia z Listopadem!
Założę się, że Ci dwaj Bracia Miesiące mieli "w dzieciństwie" ;) wspólny pokój, wspólne łóżko piętrowe czy coś ;(
Styczeń, podobnie jak znienawidzony Listopad przyprawia mnie o stany emocjonalne, których sama nie ogarniam.
Styczniowa Sobota "pod napięciem" spowodowała, że byłam wprost przekonana, że : NIKT mnie nie rozumie, NIKT mnie nie kocha, NIKT nie wie czego potrzebuje! Oj ciężko było!
Nie pomogły łzy, pretensje, wyrzuty ;( Bo ... nie mogły pomóc na "czary" przemądrzałego Brata Stycznia!
A może to ja jestem przemądrzała ;(
Co pomogło ??? ...
ruch na świeżym powietrzu i piękne, sąsiedzkie widoki ...
... i mój "święty" mąż, który jednak doskonale mnie rozumie ...
SZCZĘŚLIWOSTKA, która usilnie przedzierała się do mojej świadomości cały weekend jest już dziś oczywista ... to moja największa miłość :*



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz