poniedziałek, 24 października 2016

WŁOSKA KOLACJA

Potrzeba "włoskości" jest u mnie ostatnio coraz silniejsza! 
Chciałabym poznawać coraz bardziej włoską kulturę, włoski język, włoskie zwyczaje, włoską kuchnię.

W związku z czym, pochłaniam wszelkie "włoskie" informacje: czytam blogi o włoskich podróżach, zabytkach oraz o codziennym życiu we Włoszech. 
 
Przypomniałam sobie też ostatnio …o Erosie Ramazzottim ;) Kiedyś…trochę dawno temu ( a może nie aż tak dawno ) ;0  znałam na pamięć wszystkie jego piosenki, nie rozumiejąc ani słowa !!! Wtedy wystarczała mi sama osoba boskiego Erosa, jego głos i jego …"włoskość" !!! Dziś nie jest już tak prosto … dziś mam ambicję poznać wszystkie teksty od środka!  Dziś wymagam więcej od samej siebie ;) i dobrze mi z tym !!!  Choć Eros nadal niczego sobie ;)



No  i ta właśnie włoska fascynacja sprawiła, że wybraliśmy się na „włoską” kolację.


Miało być swojsko, prosto, aromatycznie, klimatycznie, dlatego nasz wybór padł na włoską pizzerię.


Rozpoczęliśmy od „toskańskiej zupy cebulowej”, która…chyba sama marzyła żeby z Toskanią mieć coś wspólnego ;) Tymczasem jej pochodzenie bardziej przypisywałabym czeskiej czosnkowej polewce !!! 


Ale nie poddaliśmy się. Później był jeszcze toskański placek focaccia, czyli rodzaj pieczywa, będący podstawą do pizzy, polany oliwą z oliwek z ziołami, pomidorami oraz oliwkami. Focaccia już bardziej pozwalała przenieść się w włoskie okolice niż rozpoczynająca kulinarną podróż zupa.



Gwóźdź programu…pizza, która miała pozwolić naszym podniebieniom doznawać włoskich ekscytacji …ekscytowała chyba jedynie swoją średnicą ;)

I co na koniec …nie było wina!!! We włoskiej kanajpie, jak poinformowała nas uprzejma pani kelnerka …po prostu zabrakło wina …;) 


Jednak, nie byłabym sobą…gdybym nie widziała tylko pozytywnych stron całego wieczoru …




Dlatego kolacja we dwoje jest moją SZCZĘŚLIOWSTKĄ na dziś !





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz